1 edycja – 12 grudnia 2008

Sabat na Babiej 2008

Highlight Damian

Sabat czarownic na Babiej Górze

Podróż pociągiem

Pociąg relacji Katowice – Zwardoń, mający jechać o 16.48, spóźniał się. Nikt by nie zwracał na to uwagi, gdyby nie to, że w Suchej Beskidzkiej mieliśmy tylko 3 minuty na przesiadkę do autobusu. W końcu, gdy pociąg wtoczył się na dworzec Bielsko-Biała Lipnik, wsiadłem razem z Żukiem, po czym odszukaliśmy resztę ekipy, czyli Mafisza, Gacka, Magica i Stajenkę. Po półgodzinnej jeździe dotarliśmy do Żywca, gdzie czekała nas przesiadka. Gdy na peronowym wyświetlaczu ujrzeliśmy: „Sucha Beskidzka; opóźniony 15 min.”, mogliśmy głośno powiedzieć to, co było od początku oczywiste, czyli, że 3 minuty na przesiadkę w Suchej Walonej nie wystarczą. Ale czegóż innego można by się spodziewać po Suchej Walonej.

Podróż kolejnym pociągiem nie należała do atrakcyjnych. Gdy już dojechaliśmy do Suchej skierowaliśmy się na dworzec PKS i przypominając sobie stare śmieci przekonaliśmy się, że w 3 minuty nawet byśmy tam nie dobiegli, nie mówiąc już o iściu.

Sucha Walona i autobus, który nie jedzie

Okazało się, że kolejny PKS mamy o 20.20, więc udaliśmy się do sklepu nocnego. Po drodze znaleźliśmy inny czynny, ale i tak poszliśmy do nocnego, mimo tego, że był dalej. Kupiliśmy coś do picia, a Magic zakebabił. Gdy wróciliśmy Gacek i Stajenka, wkręcali nas, jakoby przyszedł kierownik dworca i powiedział, że nic nie jedzie i łaskawie pozwolił nam spać w poczekalni. Oczywiście nie daliśmy się nabrać.

Parę minut później okazało się, że autobus na serio nie jedzie. Powodem tego była dorysowana markerem kropka na rozkładzie jazdy oznaczająca „nie jedzie”. Na usta nasuwało się tylko:

Jak można oznaczyć, że nie jeździ kropką?! Co za idioci tu pracują?!

Po ujrzeniu dezaprobaty na twarzy biletera nasunęło się jeszcze „Dzień dobry”.

Gdy już zwymyślaliśmy ten dworzec, kasjera, rozkład jazdy i całą Suchą Waloną udaliśmy się na przystanek busów przy głównej ulicy. Do trzech razy sztuka: idąc tą ulicą minęliśmy dwa przystanki, przekonaliśmy się o tym jednak dopiero jadąc busem.

Bus za 3,50 zł

Podczas, gdy czekaliśmy na busa, mającego jechać koło 21, Żuku kichnął. Odśpiewaliśmy „Sto lat” podrzucając go i złożyliśmy mu życzenia. Gdy nadjechał bus zapakowaliśmy się do środka uiszczając opłatę w wysokości przysłowiowego 3,50 zł.

Podróż minęła na słuchaniu (przez całą załogę busa) zwierzeń jakiejś dziewczyny, graniu w „Naszą klasę”, komentowaniu opowieści w stylu: „masz wolne auto? Bo nie mam gdzie spać…”, i wymyślaniu zabawy: „Jaki luj, wariat!” Na takich i wielu innych uciechach minęła nam droga z Suchej do Zawoji Police. Po wyjściu z busa okazało się, że w środku została moja czapka. Na szczęście Stajenka wzięła nie wiadomo, po co kominiarkę jako drugą czapkę (dzięki Anka), więc miałem, czym uszy zakryć.

Marsz na Krowiarki

Zaczęliśmy półtoragodzinny marsz na Krowiarki. Szlak wiódł na początku głównie drogą. Marszowi towarzyszyły nieudolne próby łapania stopa (o 23) i standardowo „woskowe figury”.

Na Krowiarkach, gdzie dotarliśmy około północy, przekraczając tym samym linię zmiany daty, posiedzieliśmy chwilę, ale nie 3 godziny, jak to drzewiej bywało. Tam też okazało się, że mój termos z ciepłą herbatą czeka na mnie w domu, a jajka, mimo że były na twardo, mają żółtko na zewnątrz. Po powrocie do domu herbaty i tak nie było, bo wypił mi tata.

Podejście na Babią Górę

Zaczęliśmy podejście na Babią Górę. Księżyc w pełni świecił tak jasno, że latarki okazały się chybionym pomysłem. Gdy dostaliśmy się na grań kilka razy wchodziliśmy na „górkę, z której Mafisz machał”, ale za każdym razem okazywało się, że to nie ta, ale następna…

Spotkanie na szczycie - legendarny Damian

Ku mojemu przeogromnemu zdziwieniu tuż przed szczytem spotkaliśmy troje ludzi. Mit o marszu z pochodniami tłumu ludzi okazał się nie być taką mrzonką jak jeszcze przed chwilą sądziliśmy. Jednak był ktoś oprócz nas. Przywódcy obu grup zaczęli wydawać ostrzegawcze okrzyki… Żartuję. Przywódcy obu grup, zaraz po „Cześć” rozpoczęli gadkę, była godzina 2.30:

— Sabat czarownic już się skoczył?

— Tak, wszystkie wiedźmy odleciały.

— A tak w ogóle to był ktoś oprócz was, co się działo?

— Posiedzieliśmy, potańczyliśmy i poszliśmy. Byliśmy tylko my i Damian, ale on śpi w namiocie w ruinach starego schroniska. A wy jesteście może z forum?

— Hum.… nie?

— A skąd.

— Z Bielska. A wy?

— Z Gliwic, z Suchej…

Jakże wielkie było nasze wzburzenie. Nie daliśmy jednak niczego po sobie poznać i gdy rozmowa dobiegła końca, ruszyliśmy każdy w swoją stronę. Gdy stanęliśmy na szczycie zjedliśmy trochę lembasów®, posiedzieliśmy, założyliśmy stuptuty i ruszyliśmy dalej w stronę przełęczy Brona.

Zimowa przeprawa

Teraz dopiero zaczęło się zimowe iście. Idąc polonezem, co trzeci krok kończył się zapadnięciem w zaspę po uda. Niektórzy nie mieli stuptutów… niech spoczywają w pokoju.

Z przełęczy Brona zeszliśmy na Markowe Szczawiny bez większych przygód. Posiedzieliśmy chwilę przy stole koło goprówki i około 4 ruszyliśmy dalej. Godzinę szliśmy nudnym jak nie wiem co płajem.

Głosowanie i herbata w szopce

Była piąta, gdy Żuku orzeźwił wszystkich mówiąc, że: „Jedzie do mamy”. Po 15 minutowej debacie, czy schodzimy najkrótszą drogą, czy idziemy wg planu na Mędralową, odbyło się głosowanie. Wyniki to: 2 głosy za Mędralową (Kuń i Mafisz), 1 głos za schodzeniem (Żuku), i 2 głosy za „obojętne” (Magic i Anka).

Wznowiliśmy wędrówkę, ale tylko po to, by za 5 minut zatrzymać się na godzinę w szopce. Zrobiliśmy tam herbatę, wszyscy oprócz Anki i Mafisza kimali na siedząco, było po 5 rano i zaczynało świtać. Tak wyglądała rozmowa z człowiekiem, który twierdził, że nie spał:

— Wojtek, ile herbat wrzucić do menażki?

— Dwie…

(Pięć minut później)

— Wojtek, chcesz herbatę?

— Tak, dwie…

Powrót do domu

Po herbacie zebraliśmy się i ruszyliśmy w trasę. Po spaniu było okropnie zimno i byliśmy okropnie wymięci, ale po chwili marszu całkowicie się rozgrzaliśmy. Droga na Mędralową minęła już bez większych przygód.

Ciekawą rzeczą było to, że Anka śpieszyła się do domu, by przygotować wszystko na swoją domową osiemnastkę, w domu miała być koło 10 rano. Na Mędralową doszliśmy po 8. Zamierzaliśmy zdążyć na PKS do Koszarowej na 10.55, co się oczywiście nie udało. Do Koszarowej zeszliśmy koło południa. Zabrał nas stamtąd tata Anki swoim wyczesanym 9-cio osobowym busem. Wpasowaliśmy się do środka jak usadził. Po godzinie jazdy byliśmy w Bielsku. Rodziciel kulturalnie odwiózł każdego z bohaterów pod sam dom.

Znowu dzięki Anka! Pozdrowienia dla wszystkich, czarownic i czarowników!

Trasa

Policzne → Diablak → Markowe Szczawiny → Mędralowa → Koszarawa

Uczestnicy

7 znanych

W

Wojtek

M

Mafisz

B

Bigi

M

Magik

S

Stajenka

Ż

Żuku

G

Gaci